niedziela, 16 stycznia 2011

Dziecko 1 tydzień w domu

Nie ma to jak mieć swój domowy żywy budzik w domu. To jest niesamowite. Codziennie godzina 6 rano – pobudka wstać dzidziom jeść dać. Tu się pojawiał coraz częściej problem. Nadal po jedzeniu płacz. Nie chcieliśmy wprowadzać mleka modyfikowanego, ale nie było wyjścia. I tak się stało, że w niedalekiej przyszłości przeszliśmy całkowicie na NAN.
Nigdy nie zapomnę spuchniętych piersi żony. Bolały ją były sine. Straszna sprawa. Bardzo się tego przestraszyliśmy. Aż ciężko opisać to co widziałem. Płakała aż z bólu. Tutaj bardzo przydał się ten tani laktator co już opisywałem. Pomogła jeszcze jedna rzecz. Otóż babciowy sposób. Czyli kupienie kapusty. Tak kapusty. Włożenie jej do lodówki na jakiś czas. Potem kawałki liści wkładałem jej za stanik. Pięknie kapusta wyciągnęła tę gorącz piersi. I tak po 2 dniach problem się zamknął. Ale ile nerwów i płaczu to nas kosztowało to szkoda „gadać”.
Też w pierwszym tygodniu mieliśmy wizytę położnej z przychodni. Bardzo sympatyczna kobitka. Obejrzała małą i żonę. Czy rany jej się zagoiły, bo była nacinana. Powiedziała czym przemywać szwy. No i powiedziała nam w końcu czemu dzidzia tak popłakuje. Otóż okazało się, że mieliśmy złą dietę. Jedliśmy to co lubiliśmy, ale tak nie można. Matka karmiąca musi unikać ostrych rzeczy. Smażonych rzeczy. Napojów gazowanych. Alkoholi. Petów. Ryb. No i wyszło szydło z wora. My uwielbiamy ryby np. śledzie w śmietanie z cebulą, smażone. Trzeba też unikać truskawek, fasoli, mleka w dużych ilościach, surowych warzyw, wiśni, czereśni, kawy, mocnej herbaty, pizzy, Fast foodów, wędlin, grillowania, kapusty, bigosu, grochu. Trzeba też uważać na leki. Ogólnie podsumowują przekichane. Ale się do tego dostosowaliśmy i płacze się skończyły.
Najstraszliwszą czynnością położnej był pobór krwi dziecka. Prosiła żebyśmy wyszli z pokoju i zamknęli drzwi. Krew pobrała jej  z piętki. Płacz był tak przeraźliwy, że aż teraz jak sobie to przypomnę to jeżą mi się włosy. Tragedia dla rodzica słyszącego wołanie o pomoc dziecka. No niestety takie chwile też są. Po 15 min. Uspokoiła się i wszystko powróciło do normy.
Przez cały czas cierpliwość i miłość rodziców do dziecka wystawiana jest na przeróżne próby. Są chwile wspaniałe, cudowne. Niestety te złe też. Trzeba być zawsze dobrej myśli, a wszystko musi się udać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz