poniedziałek, 5 grudnia 2011

Co robić, by dziecko mniej chorowało

Ostatnio, gdy odbierałem dziecko ze żłobka zauważyłem ciekawy artykuł na tablicy ogłoszeń napisany przez tamtejszych lekarzy. Artykuł jest bardzo przydatny i konkretny. Z żoną rozwiesiliśmy go w kuchni zamiast kalendarza. Naprawdę polecam. W naszym przypadku te rady się sprawdzają. Dziecko nam o wiele rzadziej choruje niż wcześniej.

"Co robić, by dziecko mniej chorowało

Co robić, by dziecko mniej chorowało? Hartować je!

Z nastaniem jesieni zaczynają się infekcje. Winien jest brak ruchu na świeżym powietrzu, nagle zmiany temperatur, a także koniec sezonu na owoce. Szczególnie podatne na jesienne choroby są dzieci – ich układ odpornościowy nie jest jeszcze należycie doświadczony w walce z intruzami.

Zwykle zaczyna się od tak zwanego przeziębienia, czyli uaktywnienia wirusów wskutek przechłodzenia organizmu. Stosunkowo szybko może ono przejść w bakteryjna infekcję ucha, gardła, zatok czy oskrzeli. Wtedy maluch choruje kilkanaście dni i najczęściej trzeba podać antybiotyk: dziecko jest po takiej infekcji i kuracji osłabione i po jakimś czasie często znowu choruje. Robi się błędne koło. Jak je przerwać?

Zimny wychów

Wciąż jeszcze pokutuje przekonanie, że dziecko należy ubierać jak najcieplej i wychodzić z nim tylko przy dobrej pogodzie. Żeby nie zachorowało. Nic błędniejszego! Przegrzewany maluch ma niewyćwiczony system termoregulacji – źle znosi różnice temperatur, szybko marznie i łatwo choruje. A zatem temperatura w mieszkaniu nie powinna przekraczać 19, 20°C ( pokoje trzeba codziennie wietrzyć, a w nocy dobrze jest nawilżać powietrze – zwłaszcza gdy grzeją kaloryfery). Możesz wieszać na grzejniku pojemnik z wodą ( często go wyparzaj, bo łatwo staje się siedliskiem bakterii) lub mokre ręczniki albo włączać na noc nawilżacz. Łóżeczko dziecka powinno stać jak najdalej od kaloryfera.

Do wód!

Dziecku bardzo służy zmiana klimatu. Przy częstych infekcjach górnych dróg oddechowych najlepsze jest morze lub niewysokie góry ( Rabka, Krynica Górska ). Zbawienne działanie mają też wakacje wśród iglastych lasów. Żeby kuracja klimatyczna dała efekty, pobyt powinien trwać co najmniej dwa tygodnie.

Kiedy wybierzesz się z malcem na wakacje, pamiętaj, że „zimna woda zdrowa woda” i pozwól mu brodzić przy brzegu także w chłodniejsze dni. A kiedy wrócicie do domu, maluch może przed kąpielą podreptać przez dwie minuty w zimnej wodzie nalanej do wanny. Trzy-, czterolatek polubi pewnie zabawę w zimny-ciepły prysznic ( polewaj go przez minutę ciepłą, a potem przez 30 sekund zimna wodą, i tak parę razy na przemian). Po każdej takiej hartującej kąpieli mocno wytrzyj dziecko ręcznikiem, włóż mu piżamkę, ciepłe skarpetki i połóż do łóżka. Hartowanie należy rozpocząć, gdy na dworze jest ciepło i prowadzić przez kilka miesięcy.

Najlepsze witaminy

Nic nie zastąpi naturalnych witamin i soli mineralnych w warzywach i owocach. Zamiast więc płacić za substytuty, warto poświęcić trochę czasu na właściwe skomponowanie jesiennego menu malucha.
Czego dziecku potrzeba:

witamina C – poprawia apetyt, wzmacnia odporność. Najwięcej jest jej w owocach kiwi, porzeczkach, truskawkach, malinach, w owocach dzikiej róży, a także w warzywach: pomidorach, sałacie, kalafiorze, brokułach.

witamina A – zapobiega zakażeniom, poprawia wzrok. Jest w marchewce, morelach, brzoskwiniach, czarnych porzeczkach, jagodach.

witaminy z grupy B – wzmacniają organizm, są niezbędne w przemianie białek, tłuszczów cukrów. Znajdziemy je w warzywach strączkowych, bananach, morelach, śliwkach, figach.

żelazo – jest składnikiem czerwonych ciałek krwi. Anemia poważnie osłabia odporność organizmu. Żelazo jest w zielonych warzywach, czerwonym mięsie, soi.

Wszystkie te niezbędne dla zdrowia składniki, a także inne, nie mniej ważne witaminy i sole mineralne, zapewniamy maluchowi, stosując dietę jak najbardziej urozmaiconą.

Warzywa i owoce podawaj tak, by nie niszczyć cennych witamin. Obieraj je więc jak najcieniej, a surówki przyrządzaj tuż przed jedzeniem. Jarzyny gotuj krótko, najlepiej na parze. Kiedy skończy sie sezon na świeże owoce i warzywa, pozostają mrożonki ( zamrażanie nie niszczy witamin ani związków mineralnych). Pamiętaj jednak, by warzywa mrożone gotować krócej niż świeże. Warto od czasu do czasu przemycić maluchowi trochę uodporniającego chrzanu, czosnku czy cebuli. A gotowe owocowe herbatki wzbogacać sokiem z malin, aronii lub czarnej porzeczki.

Żywe kultury

Oprócz bakterii chorobotwórczych są i takie, które nam sprzyjają, bo „mieszkając” w skórze, w jelitach, w gardle i w nosie, stanowią naturalną zaporę dla szczepów naprawdę groźnych. Po każdej infekcji tych dobrych bakterii ubywa, zwłaszcza jeśli trzeba było przyjmować antybiotyki. Najbardziej cierpi na tym flora jelitowa, która w dużej mierze chroni nas przed zatruciami pokarmowymi. Dlatego w czasie kuracji antybiotykowej malec powinien brać probiotyki ( Enterol, Trillac, Lakeid lub Lacidofil), by w ten sposób wesprzeć zdziesiątkowaną armię naturalnych sprzymierzeńców. Ale i na co dzień warto pamiętać o tzw. probiotykach, które znaleźć można jogurtach i innych produktach mlecznych, zawierających „ żywe kultury bakterii” ( ostatnio zaczęto je dawać do mleka modyfikowanego, np. Nestle Bifidus).

Odporność w pigułce

Dzięki hartowaniu i odpowiedniej diecie maluch choruje rzadziej i lżej. Jednak zupełnie uchronić dziecko przed infekcjami nie sposób. Ale – powiedzmy na pociechę – samo chorowanie również uodparnia, bo walcząc z zarazkami organizm wytwarza przeciwciała i coraz lepiej potrafi się bronić.

Kiedy dziecko idzie do przedszkola po raz pierwszy styka się z dużą grupą dzieci, bardzo często łapie infekcje – kicha, kaszle, gorączkuje. To normalne, nawet jeśli zdarza mu się to osiem razy do roku. Jeżeli jednak choruje raz za razem, warto poradzić się lekarza, jak wzmocnić odporność malca ( a przedtem wspólnie rozważyć, czy przyczyną nawracających chorób nie jest przypadkiem alergia).

Tak zwane szczepionki uodparniające zawierają szereg spreparowanych bakterii – tych, które najczęściej wywołują infekcje. Organizm ćwiczy na nich linię obrony. Wśród lekarzy jest tyluż zwolenników, co i przeciwników tych preparatów. Układ odpornościowy dziecka jest i tak przeciążony szczepieniami obowiązkowymi, ale nawracające infekcje i częste kuracje antybiotykowe też przecież nie wychodzą mu na dobre. Jeśli juz podawać szczepionki, to dopiero powyżej 4 roku życia, żeby dać organizmowi szansę na wytworzenie naturalnej odporności – co do tego pediatrzy są na ogół zgodni. Później lekarz, ale tylko ten, który dobrze zna dziecko, może mu ewentualnie przepisać Luivac, Bronchoaxon, Ribomunyl czy IRS19. Ze skutecznością takich szczepionek jest bardzo różnie – niektórym maluchom chorowanie przechodzi jak ręka odjął, u innych wcale nie widać zmiany na lepsze.

Uśmiech zdrowia

Dzieci pogodne wychowywane w szczęśliwej rodzinie, chorują mniej i łagodniej przechodzą infekcje. Każdy stres, tęsknota za kimś bliskim odbija się gwałtownym spadkiem odporności. Nie dziw się wiec, że twój maluch zachorował, ledwo wyjechałeś, czy niedługo po jakichś burzliwych rodzinnych przejściach. Dziecko wszystko przeżywa silniej, niż nam się wydaje. Dbaj o jego dobry nastrój, żartuj i śmiej się razem z nim, dawaj mu odczuć, jak bardzo jest kochane, a będzie silniejsze i duchem i ciałem. W końcu nie od dziś wiadomo, że śmiech to zdrowie, a szczęśliwi żyją dłużej.

Nie narażaj dziecka

* Jeżeli któryś z domowników jest chory, ogranicz jego kontakty z dzieckiem do minimum. Przypilnuj też, by używał tylko jednorazowych chusteczek, zasłaniał usta, kaszląc czy kichając i nie korzystał z tych samych naczyń co dziecko. Nigdy nie zabieraj malca na wizyty do szpitala. W „sezonie na infekcje” unikajcie dużych skupisk ludzi – tramwajów, autobusów, supermarketów.
* Nie pal i nie pozwól, by inni palili przy dziecku. Dym tytoniowy poraża rzęski nabłonka dróg oddechowych, przez co nie mogą one skutecznie usuwać zarazków. Dzieci palaczy zdecydowanie częściej chorują."